Reklama na e-Konkursy.info

Popraw sobie humor...

Gość: patrycja26

#1491831 Napisano: 18.04.2008 06:16:56

Podczas egzaminu na prawo jazdy pada pytanie:
- Dojeżdża Pan ulicą do ronda, przez które biegną szyny tramwajowe. Z lewej nadjeżdża autobus, przez rondo jedzie tramwaj. Kto przejedzie pierwszy, Pan, autobus, czy tramwaj?
- Motocyklista- pada odpowiedź.
-Ale przecież w pytaniu motocyklista w ogóle nie występuje? Skąd więc się tam znalazł?
- A ch... ich wie, skąd oni się biorą.
0 0

anetakor

#1676287 Napisano: 09.07.2008 01:56:10
Blondynka w aptece:
- Czy są testy ciążowe?
- Są.
- A proszę mi powiedzieć - trudne są pytania?
0 0

ludzka_istota

#1710303 Napisano: 28.07.2008 03:48:26
Wyszperane w necie:

Małego Abramka wywalili ze szkoły - żydowskiej oczywiście - za brak postępów w nauce i nieposłuszeństwo. Przenieśli do go innej szkoły - też żydowskiej. Po kilku miesiącach i z tej wyleciał z tych samych powodów. Do kolejnej - to samo. Po jakimś czasie w mieście nie zostało ani jednej żydowskiej szkoły, w której by już Abramka nie znali, został więc umieszczony w katolickiej.
Po tygodniu dyrektor szkoły wzywa tatę Abramka i oznajmia mu, jakim wspaniałym chłopcem jest Abramek - grzecznym, bystrym i w ogóle... najlepszym uczniem w szkole.
Tata zbaraniał i po powrocie do domu pyta Abramka:
- Abramek, co się z tobą stało? Mówią mi, że jesteś najlepszym uczniem, nie chuliganisz, no...tylko wzór cnót. CO ONI Z TOB¡ ZROBILI?
- Rozumiesz tato, pierwszego dnia taki pan w czarnym ubraniu zaprowadził mnie do ciemnego pokoju, w którym wisiał jakiś pan przybity do krzyża i powiedział:
- Abramek, to jest Jezus Chrystus. On też był Żydem.
I wtedy zrozumiałem, że to nie przelewki.
0 0

ludzka_istota

#1710308 Napisano: 28.07.2008 03:50:21
Są takie dni....

Na ławce w parku siedzi smutny facet, w ręku trzyma butelkę. Siedzi i patrzy w tę butelkę. Siedzi tak godzinę. Nagle do jego ławki podchodzi dresiarz, rozwala się obok, zabiera facetowi flaszkę, wypija jednym łykiem zawartość i beka potężnie. Smutny dotąd mężczyzna zaczyna płakać.
- Stary, nie becz, żartowałem - mówi zakłopotany dresiarz.
- Chodź, tu obok jest monopolowy, kupię ci nową flaszkę.
- Nie o to chodzi - tłumaczy mężczyzna. - Nic mi się nie udaje. Zaspałem i spóźniłem się na bardzo ważne spotkanie. Moja firma nie podpisała kontraktu, więc szef mnie wywalił. Wychodząc z firmy, zobaczyłem, że ukradli mi samochód, więc wziąłem taksówkę do domu. Kiedy taksówka odjechała, zorientowałem się, że zostawiłem w niej portfel ze wszystkimi dokumentami. A w domu - co? W domu moja żona zdradza mnie z innym facetem! Postanowiłem więc popełnić samobójstwo. Przygotowałem sobie truciznę... i nagle przychodzi dureń, który mi ją wypija!
0 0

ludzka_istota

#1710311 Napisano: 28.07.2008 03:51:11
Perpetum mobile

Prezes spółki giełdowej wzywa sekretarke:
- Pani Halinko, jedziemy na weekend do Czech. Proszę się pakować.
Sekretarka po przyjściu do domu przekazuje nowinę mężowi:
- Kryspin, jadę z szefem w delegację. Biedactwo, będziesz musiał sobie jakoś poradzić sam.
Facio dzwoni do kochanki:
- Waleria, jest dobrze. Stara wyjeżdża na weekend, zabawimy się nieco.
Kochanka, nauczycielka matematyki w gimnazjum męskim dzwoni do swego ucznia:
- Kamilek, będę zajęta w weekend. Korepetycje odwołane.
Zadowolony uczniak dzwoni do dziadka:
- Dziadziu, nie mam korków. Mogę do ciebie wpaść na weekend.
Dziadek, prezes spółki giełdowej dzwoni do sekretarki:
- Pani Halinko, wyjazd odwołany. Pojedziemy za tydzień.
Sekretarka dzwoni do męża:
- Kryspin, szef odwołał wyjazd.
Facet do kochanki:
- Waleria, ch...nia. Stara zostaje w chacie.
Kochanka-nauczycielka do ucznia:
- Kamil, korepetycje o 10.00 rano w sobotę.
Uczeń do dziadka:
- Dziadziu, lekcje jednak będą. Nie mogę wpaśc do ciebie.
Dziadek-prezes do sekretarki:
- Pani Halinko, jednak w ten weekend wyjeżdżamy.
0 0

ludzka_istota

#1710312 Napisano: 28.07.2008 03:51:36
Na rozprawie sędzia pyta oskarżonego
- Dlaczego uciekł pan z więzienia?
- Bo chciałem się ożenić.
- No to ma pan dziwne poczucie wolności.
0 0

ludzka_istota

#1710315 Napisano: 28.07.2008 03:52:43
Historia podobno autentyczna- polska rzeczywistosć...

Warszawa. Dworzec Centralny, kasy międzynarodowe.
Bohaterowie:
K-1, K-2 - kasjerki nr 1 i 2.
T - turystka (powiedzmy...) i jej facet - oboje anglojęzyczni.
JF - jakiś facet stojacy za nimi w kolejce.

Podchodzi turystka do kasy....
T: Hello, when does the next train to Moscow leave?
K-1: Słucham?
T: When does the next train to Moscow leave?
K-1: Proszę GŁOŚNIEJ, bo nie rozumiem!
T: Excuse me?
K-1: Aaaaa! Pani Angielka! (za plecy krzyczy) Zośka! Zawołaj Krysię, ona chyba zna angielski...

Mija chwilka........................................... ................

K-2: ( z zaplecza) Nie ma Krysi, poszła na papierosa.
K-1: No to Baśkę, ona chyba po niemiecku czy... (coś mamrocze pod nosem).
K-2: Ona dzisiaj nie pracuje.
K-1: No to chodź tu sama, bo nie rozumiem, co klientka chce (znów coś mamrocze pod nosem).
K-2: Dobra, idę.

Znowu miiiiija chwila......... (Kasy międzynarodowe - tak dla przypomnienia )

Przy oknienku zasiada druga pani kasjerka.
K-2: Słucham?
T: One ticket to Moscow, please?
K-2: Do Moskwy? Da, pożałujsta. A w kotoryj czas?
T: Excuse me?
K-2: Nu dawajtie, slieduszczyj pojezd idziot w wosiem czasow. Chotite bilet pokupit'?
T: (do faceta, z którym przyszła) Oh my god, I don't understand her...
JF (włącza się do rozmowy): Excuse me? Could I help you with this?
T: Yes, thank you!
JF (do kasjerki): Przepraszam, o której najbliższy pociąg do Moskwy?
K-2: A PAN CZEGO CHCIAŁ?!! KOLEJKA JEST!!!!!!!!!!
0 0

luckymen

#1710382 Napisano: 28.07.2008 04:31:18
kto jeszcze tego nie czytał, to polecam. Najlepiej brzmi jak czyta nam to druga osoba.

Koniec roku szkolnego. Pod wieczór matka zagląda do pokoju córeczki i znajduje na łóżku następujący liścik:

Droga Mamo! Nareszcie koniec szkoły. Dla mnie już na zawsze. Jestem od dawna zakochana i postanowiliśmy z moim chłopakiem wreszcie się urwać. Wiem, że Tobie się to nie spodoba ale on jest taki słodki! Te jego tatuaże i piercing na każdym kawałku ciała...A ten jego motocykl! Ali ( tak nazywa się mój miły) twierdzi, że jazda na nim w kasku to grzech. Ali jest kompletnie na moim punkcie zwariowany. Mówi,że go uratowałam, bo ten alkohol by go w końcu zabił... Aha, i najważniejsze. Będziesz miała wnuka! Tak się cieszę! Kolega Alego ma gdziś w lesie drewnianą chatkę. Trzeba ją wyremontować i nie ma w niej światła ani wody ale to będzie nasz nowy dom. Nie martw się! Bądziemy mieli z czego żyć. Ali ma kapitalny pomysł. Bądziemy uprawiać marihuanę i sprzedawać ją w mieście. Ma być z tego kupa forsy. Tak się cieszę! I nie martw się proszę. Wkrótce będę miała 14 lat i naprawdę mogę na siebie sama uważać. Mam tylko nadzieję, że szybko pojawi się ta szczepionka przeciwko AIDS. Alemu bardzo by to pomogło... Twoja ukochana córeczka.

P.S. Wszystko bzdura! Jestem u Krychy i oglądamy telewizję. Chciałam Ci tylko uświadomić, że są gorsze rzeczy niż to świadectwo, które znajdziesz na nocnym stoliku. Buziaczki!
0 0

ludzka_istota

#1711715 Napisano: 29.07.2008 09:55:31
Na dobry początek dnia:

,,BOZE DROGI
Chodzę codziennie do pracy i wytrzymuję tam 8 godzin, podczasgdy żona
siedzi sobie w domu.
Chcę, żeby wiedziała, co musze znosić, więc proszę Cię,pozwól, by jej
ciało stało się moim na jeden dzień. Amen

Bóg w swej nieskończonej mądrości spełnił prośbę mężczyzny.Następnego
ranka mężczyzna obudził się jako kobieta......
Wstał, szybko przygotował śniadanie dla swej drugiej połówki,obudził
dzieci, przygotował im ubrania do szkoły, dał im śniadanie,zapakował
drugie śniadanie dla nich i odwiózł je autem do szkoły.Poszedł do domu,
zebrał rzeczy do prania i nastawił je, poszedł do banku, abywpłacić
pieniądze. Poszedł na bazarek po zakupy, potem do domu,rozpakował zakupy,
zapłacił rachunki i wpisał je do książki rachunkowej.Wyczyścił kuwetę
kota i wykąpał psa. Była już 1,więc spieszył się, by pościelićłóżka,
powiesić pranie, wytrzeć kurze, zamieść i wytrzeć podłogę wkuchni.
Poszedł do szkoły, by
odebrać dzieci, a w drodze powrotnej rozmawiał z nimi.
Przygotował im mleko i herbatniki i dopilnował, aby odrobiłylekcje.
Potem wyjął deskę do prasowania i prasując oglądał telewizję.O 16.30
zaczął obierać ziemniaki i warzywa na sałatkę i przygotowałkotlety
schabowe. Po kolacji posprzątał w kuchni, nastawił zmywarkę,poskładał
pranie, wykąpał dzieci i położył je do łóżka. O 21.00 był jużzmęczony a
ponieważ jego codzienne obowiązki jaszcze się nie skończyły,poszedł do
łóżka, odbył stosunek zanim zdążył zaprotestować. Następnegoranka, gdy
tylko się obudził
ukląkł koło łóżka i powiedział: ?Boże nie wiem, co ja sobiewyobrażałem.
Jakże się myliłem zazdroszcząc mojej żonie, że może cały dzieńbyć w domu.
Proszę, bardzo Cię proszę, czy mógłbyś to wszystko przywrócićtak jak
było?'

Bóg w swej nieskończonej mądrości odpowiedział: ,,Mój synu,widzę, że
czegoś się nauczyłeś i bardzo chętnie bym to wszystkozamienił, tak jak
było, ale musisz poczekać dziewięć miesięcy. Wczoraj w nocyzaszedłeś w
ciążę'
0 0

ludzka_istota

#1711720 Napisano: 29.07.2008 09:57:07
A to takie dzisiejsze:)
35mln czeka na nas:

Stoi dziennikarz pod budką Lotto przed kumulacją i robi z graczami wywiady. Podjeżdża pod budkę facet trabantem, dziennikarz podchodzi do niego i pyta:
- Co pan zrobiłby z wygraną?
- No, przeznaczyłbym na większe mieszkanie, na Poloneza.
- A reszta?
- Reszta na konto.
Podjeżdża jakiś facet Polonezem, dziennikarz pyta:
- Co pan zrobiłby z wygraną?
- No, to jakiś dom, Mercedes....
- A reszta?
- Reszta na konto.
Podjeżdża facet Mercedesem 600 SL. Dziennikarz:
- Co pan zrobiłby z wygraną?
- Spłaciłbym urząd skarbowy, potem ZUS, może komornika ...
- A reszta?
- A reszta niech k...a czeka!
0 0

ludzka_istota

#1711723 Napisano: 29.07.2008 09:57:49
Tak myślą niektórzy mężczyźni:

Powiedzmy, ze facetowi imieniem Roger podoba się kobieta... Nazwijmy ja Elaine. Zaprasza ja do kina; ona się zgadza; spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym.
Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Elaine zauważa:

- A wiesz, ze dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się
spotykamy?

W samochodzie zapada cisza. Dla Elaine wydaje się ona strasznie głośna.
Dziewczyna myśli:
Kurcze, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, ze próbuje na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy.

A Roger myśli: O rany. Sześć miesięcy.

Elaine myśli: Ale zaraz, ja sama nie jestem pewna, czy chcę
takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chce dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chce, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie...
do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom? Ku spędzeniu ze sobą całego życia? Czy ja jestem już na to gotowa?
Czy ja go właściwie w ogóle znam?

A Roger myśli: ... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!

A Elaine myśli: Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moja rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia.

A Roger myśli: I musza jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te bałwany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. I niech nie próbują tego zwalać na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik brzmi jak stara śmieciarka! I jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 600$.

A Elaine myśli: Jest zły. Nie winie go. Tez bym była na jego miejscu. Czuje się taka winna, kazać mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuje. Po prostu nie jestem pewna...

A Roger myśli: Pewnie powiedzą, ze gwarancja jest tylko na 90 dni. To właśnie powiedzą, szczury.

A Elaine myśli: Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji.

A Roger myśli: Gwarancja! Ja im dam gwarancje! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w...

- Roger - odzywa sie Elaine.

- Co? - pyta Roger, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.

- Proszę, nie dręcz się tak - kontynuuje Elaine, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami - Może nigdy nie powinnam... Czuje się tak... (załamuje się i zaczyna szlochać)

- Co? - dopytuje się Roger.

- Jestem taka głupia... Wiem, ze nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.

- Nie ma konia?

- Myślisz, ze jestem głupia, prawda? - pyta Elaine.

- Nie! - odpowiada Roger, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową odpowiedz.

- Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuje trochę czasu...

(następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Roger, myśląc najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedz. W końcu trafia na jedna, która wydaje mu się niezła)

- Tak - mówi.

Elaine, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni.
- Och, Roger, naprawdę tak czujesz? - pyta.

- Jak? - odpowiada pytaniem Roger.

- No, o tym czasie... - wyjaśnia Elaine.

- Och... Tak.

(Elaine odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy,
sprawiając, że Roger zaczyna się czuć bardzo nieswojo i obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli to dotyczy konia. W końcu Elaine przemawia)

- Dziękuję ci, Roger.

- To ja dziękuję - odpowiada mężczyzna.

Potem odwozi ja do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Roger wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego miedzy dwoma Czechami, o których nigdy wcześniej nie słyszał.
Cichy głosik w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Roger jest pewny, ze nigdy nie zrozumie, co, wiec stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (te sama taktykę stosuje w stosunku do głodu na świecie).
Następnego dnia Elaine zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać te sytuacje.
Drobiazgowo zanalizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą
możliwość...
Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc.
W tym samym czasie, Roger, grając w golfa ze wspólnym przyjacielem jego i Elaine, zatrzyma się na chwile przed uderzeniem, zastanowi i zapyta:

- Norman, nie wiesz, czy Elaine kiedyś miała konia?
0 0

ludzka_istota

#1711725 Napisano: 29.07.2008 09:58:11
CBA zacznie sprawdzać ludzi, którzy nie zarejestrowali się na nasza-klasa.pl - skubańce muszą coś ukrywać...
0 0

ludzka_istota

#1711747 Napisano: 29.07.2008 10:02:41
Przychodzi zaba do baru w stroju roboczym. Uwalona cementem, wapnem, farba. Podchodzi do baru:
- Piwko proszę.
Wali cale piwo, wyciera zabie usta i wychodzi. Facet obserwuje ja i se mysli: Kurde swietny material dla mojego kumpla, dyrektora cyrku. Następnym razem czekaja obydwaj. Przychodzi zaba do baru w stroju roboczym. Uwalona cementem, wapnem, farba wali piwko Dyrektor ja wola i proponuje pracę w cyrku...
Zaba: Cyrk to taki namiot z materialu?
Dyrektor: tak, tak.
Zaba: I tam sa drewniane lawki?
D: Tak
Z. Konstrukcja metalowa?
D:Tak
Zaba: To po co Wam murarz?!?!?!?!?!
0 0

Gość: amelka1808

#1711802 Napisano: 29.07.2008 10:26:18
Najpiękniejsze prawdy ludowe
-Wyślij głupka po flaszkę,to przyniesie jedną

-Kobieta w ramach równouprawnienia może robic co zechce,byle było smaczne emotka

-Najlepsze zwierzątka domowe to rybki.Nie szczekają,nie drapią,błota nie naniosą,nie chrapią,a jakby co,to jest zagrycha...
0 0

Gość: dziub4

#1716618 Napisano: 31.07.2008 05:59:51
Majdan i Swierczewski

A na prawdę było tak:



Po zakończonym treningu udaliśmy się razem z kolegami na mszę wieczorną do miejscowego kościoła, gdzie po spowiedzi, komunii i trzykrotnym odmówieniu różańca leżeliśmy krzyżem do północy. Po odśpiewaniu kilkunastu nabożnych pieśni w ciszy i skupieniu wracaliśmy do naszych cel. Niektórzy z nas snuli plany na kolejny dzień. Rano msza, skromne śniadanie i trening, potem spotkania z młodzieżą, w tym prelekcje o szkodliwości alkoholu i narkotyków, po obiedzie znów trening i kolejna msza, tym razem w intencji PZPN, podczas której Radek miał po raz pierwszy wystąpić w roli ministranta. Przygotowywał się do tej trudnej i odpowiedzialnej służby kościelnej przez ostatni rok. Piotrek jest najstarszym ministrantem więc to on wprowadzał Radka i resztę grupy w arkana tej sztuki.

Właśnie przechodziliśmy koło nocnego klubu czy też dyskoteki kiedy usłyszeliśmy przeraźliwe krzyki dobiegające ze środka. Piotr jako dobry chrześcijanin postanowił, że mimo całej odrazy, jaką wywoływało w nas to miejsce, zajrzy do środka. Być może ktoś potrzebuje pomocy. My tymczasem czekaliśmy na niego na zewnątrz, modląc się po cichutku. W środku Piotr ujrzał dantejskie sceny, grupa wrzeszczących, pijanych policjantów szarpała niewinnych, przerażnych ludzi. Piotr rzekł:
- Co czynicie? Nie widzicie, że cierpią niewinni?
- Spadaj - odpowiedzieli policjanci chórem.
- Zaprawdę powiadam wam, ostawcie te oto baranki a na ich miejsce zabierzcie mnie.
Po tych słowach pijani żandarmi rzucili się na niego i dłuższy czas bili bez słowa. A gdy zobaczyli, że traci przytomność porwali stojącą na barze butelkę alkoholu i siłą napoili nieprzytomnego Piotra. Tymczasem niepokój ogarnął serca pozostałych na zewnątrz. Dwaj z nich, młodzi jeszcze i z tego powodu dość porywczy, nie wytrzymali i pobiegli szukać swego przyjaciela.
To co ujrzeli zmroziło ich serca. Na podłodze skrwawiony i zakuty w kajdany leżał ich przyjaciel.
- Czemuż go uwięziliście? Czyż zrobił wam co złego? - pytał ze łzami w oczach Radosław.
Rozwścieczeni policjanci przestali kopać leżącego Piotra i spojrzeli pytająco na swego herszta.
- Brać ich! Zabieramy wszystkich - warknął.

A dalej to już znacie z relacji telewizyjnej. Amen
0 0

ewachem

#1716677 Napisano: 31.07.2008 06:42:41
Mama dała Jasiowi ostatnie 50 zł na zakupy (do wypłaty było jeszcze 2 tygodnie) i mówi:
- Jasiek, kupisz chleb, margarynę i kawałek sera. Reszta kasy trafia na stół. Jasiek poszedł do sklepu, ale po drodze spodobał mu się misiek za cale 50 złotych. Kupił misia i pędzi do chaty.
Matka na to:
- Jasiu! Co żeś zrobił ty baranie, natychmiast idź sprzedaj tego misia.
Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce.
Wchodzi do jej mieszkania a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukanie drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy.
Jasiek w szafie do faceta:
- Kup pan misia!
- Spadaj chłopcze.
- Kup pan misia bo będę krzyczał! - gość kupił misia. Jasiu dalej do gościa:
- Oddaj misia!
- Nie oddam.
- Oddaj, bo będę krzyczał!
Sytuacja powtarza się paręnaście razy. Jasiu zarobił dużo kasy, wraca do domu z zakupami (kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalu jeszcze przytargał). Matka do Jasia:
- Jasiek chyba bank obrabowałeś, natychmiast do księdza idź się wyspowiadać!
Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:
- Ja w sprawie MISIA, proszę księdza.
- Spadaj! Już nie mam kasy.
0 0

agusia222

#1725509 Napisano: 05.08.2008 01:11:33
tanie wino jest dobre,bo jest dobre i tanie... emotka
0 0

agusia222

#1725512 Napisano: 05.08.2008 01:12:34
pijany żyje dwa razy krócej,ale widzi dwa razy więcej emotka
0 0

Gość: isw88

#1730926 Napisano: 08.08.2008 12:26:50
Pani w szkole pyta dzieci jakie mają zwierzątka w domu.
Kasia: ja mam królika.
Tomek: a ja rybki.
Pani pyta Jasia. Jasiu a ty masz może pieska?
Jasiu: a mieliśmy kiedyś pieska, ale go zabiliśmy.. bo ja mięska nie jadam, rodzice też nie, to co dla pieska będziemy tylko kupować?
Zdziwiona nauczycielka pyta a może kotka masz?
Jasiu: a mieliśmy kiedyś kotka, ale go zabiliśmy.. bo ja mleczka nie piję, rodzice też nie, to co dla kotka bedziemy kupować?
Zdenerwowana nauczycielka: Jasiu jutro do szkoły z mamą!
Jasiu: a mieliśmy kiedyś mamę, ale ja jeszcze nie bzykam, tata już nie może, to co dla sąsiada będziemy trzymać?
0 0

luckymen

#1732910 Napisano: 09.08.2008 05:32:46
Do pewnej rodziny przyjechali goście. Wszyscy siedzą przy stole, a tu wchodzi synek gospodarzy i na cały głos mówi:
- Mamo, a mi się chce sikać!
- To idź się wysikaj, ale na drugi raz mów, że ci się chce gwizdać.
Przychodzi później:
- Mamo, mi się chce gwizdać!
- To idź sobie pogwizdać.
W nocy synek śpi z dziadkiem, który o niczym nie wie. Dziecko budzi się w środku nocy i mówi:
- Dziadku, mi się chce gwizdać!
- Nie wolno teraz gwizdać, bo jest noc.
- Ale mi się naprawdę chce gwizdać!
- Nie wolno, bo wszystkich pobudzisz.
- Ale ja już nie mogę!
- To zagwiżdż mi tak po cichutku i do ucha.
0 0